Niezwykła próba zakończona!
- hospicjumgdansk
- 17 wrz 2015
- 2 minut(y) czytania
W piątek, 11 września br. na warszawskim lotnisku Chopina powitaliśmy Marcina Gienieczko - 37-letniego mieszkańca Gminy Kosakowo nad morzem Bałtyckim, który właśnie wsławił się niezwykłym, wręcz ekstremalnym wyczynem.
W ciągu 111 dni - od maja do początku września przemierzył "w poprzek" Amerykę Południową. Najpierw 700 km na rowerze przez wysokie na prawie 5.000 m n.p.m. Andy, potem 6.000 km w łódce typu canoe po najdłuższej rzece świata Amazonce (płynął 94 dni), wreszcie - 80 km marszobiegu z Belem na wyspę Moskiero nad Atlantykiem.
Na trasie tego niecodziennego triathlonu (do którego gdyński śmiałek przygotowywał się przez blisko trzy lata) przygód, a chwilami dramatycznych przeżyć wcale nie brakowało. Napiszemy o nich w październikowym wydaniu "Magazynu olimpijskiego". Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i dzielny podróżnik, który już wcześniej kilka niezwykłych ekspedycji zaliczył, cały i zdrowy, a na pewno pełny wrażeń, wrócił do domu. O następnej eskapadzie na razie nie myśli.
Warto dodać, że pan Marcin ostatni etap swej wyprawy - ów 80-kilometrowy marszobieg (zaliczony w ciągu... jednego dnia) pokonywał z dwiema flagami - narodową i… Polskiego Komitetu Olimpijskiego. "Dziękuję PKOl-owi, że mi to umożliwił. Chciałem bowiem podkreślić, że zmierzałem do pięknego miasta, które w przyszłym roku będzie gościć olimpijczyków i wierzę, że biało-czerwoni przywiozą stamtąd do kraju pokaźną zdobycz medalową. Sam olimpijczykiem nie byłem i już nie będę - mówił M. Gienieczko na warszawskim lotnisku - ale kiedyś, jeszcze w czasach Andrzeja Grubby i Leszka Kucharskiego, uprawiałem wyczynowo tenis stołowy i wiem doskonale ile wysiłku kosztuje zawodników wykuwanie formy na igrzyska”. Podróżnik po zakończeniu swego niezwykłego triathlonu na kilka dni zatrzymał się w Rio i - jak powiedział - jest pod wrażeniem tempa przygotowań gospodarzy do przyszłorocznych igrzysk. "To będzie wspaniała impreza!" - zapewnił.


www.olimpijski.pl/baś Fot: Marcin Osman
Comments